sobota, 20 kwietnia 2013

Wielka Czystka.

Ostatnio moja uwaga jest nacelowana na minimalizm. Złapałam się na tym, że często przesiaduję na blogach, które całkiem serio traktują o przedefiniowaniu potrzeb, odnalezieniu harmonii w ograniczeniu wszystkiego, co mogłoby nas przytłaczać i blokować. Zazwyczaj blogerzy skupiają się na złowieszczej mocy materii i prześcigają się w jakże praktycznych poradach jak być szczęśliwym na 30 metrach kwadratowych, jak bez żalu rozdać wszystkie książki, by potem wyrzucić regał; jak uporządkować garderobę tak, by uniknąć każdego ranka egzystencjalnej frustracji "No i co ja mam na siebie włożyć?" wgapiając się jak sroka w dziesiątki chaotycznie upchanych tekstyliów w otchłani szafy. Minimaliści twiedzą, że mniej znaczy więcej. A likwidowanie bałaganu to tylko czubek góry lodowej oczywiście, bo filozofia ta prowadzi nas od porządku w szafie, do porządku w głowie, sercu, duszy, a tym samym w relacjach z innymi, w pracy, we wszelkich życiowych projektach. Gwarantuje, że poprzez odwalanie hałdów zbędnego żwiru codzienności dokopujemy się do esencji, kamienia filozoficznego, czy co tam zechcesz..., do tak przez wszystkich pożądanego "szczęścia". Od pewnego czasu intuicyjnie szukałam jakiegoś klucza na wyłonienie się z chaosu gratów. Już pierwszego dnia wiosny obiecywałam tutaj, że podejmę się wyzwania, ale jak to zwykle bywa tworzyłam typowe wymówki, typu..."deszcz pada" ;) Hibernowała mnie więc zimowa aura, co nawet Madrytu nie chciała opuścić, i tak leniwie krążyłam w internecie wyczytując o cudzych doświadczeniach w wiosennych porządkach. Trzebaby w końcu wprowadzić te mądre słowa w ruch, najlepiej jednostajnie przyśpieszony, nie sądzisz? Oprócz sprzyjającej pogody, mam inny równie silny powód do ostrego cięcia : pakowanie walizki do Polski. Nie jest to pierwszy raz, ale mam nadzieję, że ostatni gdy wpadam w popłoch z tak błahej przyczyny. Marzę o systemie niezbędników do przetrwania bez uszczerbku na kobiecości :) Czy to możliwe? Relacje będę zdawała na bieżąco... Na początek zabrałam się bezlitośnie i konsekwentnie do lustracji posiadanych przeze mnie rzeczy. Wobrażam sobie lekkość bytu i podróżowania jedynie z bagażem podręcznym, wiedząc, że w moich stałych punktach na Ziemi zawsze będę miała dyżurną parę butów (no może dwie), fajną kieckę, coś wygodnego i coś frywolnego. A laptopa i ukochaną pomadkę Diora mogę wozić ze sobą. W szafie natomiast, niech będzie tak: to co noszę - zostaje, co nie noszę - na śmietnik, albo do konteneru Czerwonego Krzyża, w zależności od stanu danej rzeczy. Jeśli też porządkujesz swoją przestrzeń, to wiesz, ze kryzysowy jest ten moment, gdy zaczynamy się zastanawiać "A może się jeszcze przyda?" W takiej sytuacji myślę sobie, że nie chcę być niewolnikiem posiadanych przedmiotów i służyć im jak bohater powieści "Fight Club" ("Podziemny krąg") Chucka Palahniuka. Takim rzeczom, które nam nie służą mówimy: Do widzenia. Trzymaj więc kciuki za moją małą domową wojenkę, a ja kibicuję Twojej. A ciąg dalszy, tak tak, nastąpi...  

7 komentarzy:

  1. Och chyba sama muszę podjąć walkę ze zbędnymi rzeczami. Jestem jak chomik...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć "To co lubię" :) Wiem, że dasz radę, ale zrób to metodycznie. Np. w tym tygo dniu tylko kuchnia, w przyszłym tyg. sypialnia, albo po swojemu. Grunt to nie zabierać się desperacko na raz za wymiatanie całego domu, bo możesz się rozmyślić.
      Fajne Twoje pomarańczowe naleśniki, spróbuję!

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się to jak piszesz:) kibicuje twojemu blogowi:) ja sama wyrzucilam w marcu 6 toreb zbednych ubran , torebek, bielizny... i jeszcze mi malo:) powodzenia!
    i dziękuje za miłe słowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Poliandrio, gratuluję, choć proces ten nigdy się nie kończy...

      Usuń
  4. jejku...
    mnie to czeka w maju - generalny remont i czystki, nie wiem, jak ja to przeżyję :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak Emma, dom w trakcie remontu jest jak krajobraz po bitwie, ale za to po wszystkim..., hm, wyobrażam sobie jak wspaniale będzie mieszkać w przestrzeni pachnącej nowością. Pamiętam etap stopniowego urządzania mieszkania, kiedy jeszcze mieszkałam w Polsce. To była dla mnie wielka przyjemność i tęsknię do tych czasów. Gdy będziesz myślała o efekcie, łatwiej zniesiesz niewygody remontowe. Powodzenia, a jak pojawią się cięższe momenty, to opowiadaj o tym!

      Usuń